Pomysł tej wyprawy do Italii zrodził się w głowie mojej i Magdy już w 2008 roku, lecz na samym początku nie wiedzieliśmy jak wcielić go w życie. Przejdźmy jednak do relacji z pobytu Grupy Rekonstrukcji Historycznej 1 Samodzielnej Kompanii Commando przy KŻR LOK w Swarzędzu na ziemi włoskiej . Wyprawa ta, miała być inna niż wszystkie dotychczasowe, albowiem połączona z prywatnym wydarzeniem. Tradycyjnie już w piątek wieczorem zapakowaliśmy autko, tym razem nie było w nim replik broni i ekwipunku bojowego, za to każdy z nas miał po dwa wyjściowe historyczne uniformy. Następnego dnia tj. 30 października o godz. 4.00 ruszyliśmy na południe Europy. Pierwszy punkt na trasie zaplanowano w Tomaszowie Bolesławieckim, gdzie do ekipy dołączył Były Źołnierz 62 Kompanii Specjalnej Leszek. Teraz już kompletna załoga krajowa mogła ruszyć w dalszą podróż poprzez Alpy do słonecznej Italii. W nocy z soboty na niedzielę dotarliśmy do Wiecznego Miasta, gdzie opiekę nad nami przejął Krzysztof Piotrowski. Niedzielny poranek rozpoczęliśmy od wizyty na Francuskim Cmentarzu Wojskowym, a następnie udaliśmy się na zwiedzanie centrum Rzymu.
Tak więc pierwszego dnia odwiedziliśmy Coloseum, Forum Romanum, Ołtarz Ojczyzny, Panteon i Watykan. Poniedziałek to dzień przeznaczony na odwiedzenie miejsc związanych z 2 Korpusem i bitwy o Monte Cassino. Z samego rana zaczynamy od Piedemonte San Germano i pomnika „Lwowskich Pancernych”.
Następnie kierujemy swe kroki na główny plac miasteczka. Dalej udajemy się do Mignano Monte Lungo odwiedzić spoczywających tu włoskich towarzyszy broni, ponadto zwiedzamy pobliski Skansen Techniki Wojskowej oraz Muzeum Uzbrojenia.
W piekącym słońcu kierujemy się do pobliskiego San Pietro Infine, w którym fragment miasteczka pozostał do dziś nie odbudowany. Dalej przemieszczamy się do Sant‘ Angelo di uTheodice, gdzie swe boje toczyła „Teksańska Dywizja” U.S. Army.
Krótki pobyt zaczynamy w miejscu przeprawy amerykanów przez rzekę Gari, a następnie odwiedzamy znajdujące się tu pomniki. Co pochwila spoglądamy na zegarki, musimy miły pobyt w miasteczku kończyć i ruszamy już do Cassino. Na wlocie do miasta mijamy Cmentarz Brytyjskiej Wspólnoty Narodów decyzja jest jedna - choć na chwilkę zatrzymujemy się. Od razu wracają wspomnienia sprzed dwóch lat, kiedy to składaliśmy wiązanki kwiatów wraz z weteranami na 65 rocznicy bitwy. Z cmentarza do centrum to już kilka minut, zatrzymujemy się pod pomnikiem Poległych.
Jako że już zbliżał się wieczór, pniemy się na wzgórze Klasztorne. Po drodze podziwiamy panoramę drogi do Rzymu. Następnie udajemy się na Polski Cmentarz. Troszkę się tu zmieniło od naszej ostatniej wizyty. Aktualnie trwa remont nekropolii, zniknęły tuje na alei z parkingu w stronę cmentarza oraz wokół godła narodowego. Ponadto wszystkie płyty nagrobne zostały wyczyszczone, a inskrypcje odmalowane. Na temat jakości wykonanych prac nie będę się wypowiadał, czas wszystko pokaże. Na dzień dzisiejszy całość robi imponujące wrażenie i czekamy na nowe nasadzenia roślinności. Tego samego wieczoru odwiedzamy Opactwo Benedyktynów. Następnie zakładamy obozowisko tradycyjnie pod gościnnym Domkiem Doktora. Po zmroku ruszamy na wzgórze 593, gdzie pod pomnikiem „Karpatczyków” dyskutujemy do późnych godzin nocnych.
Pierwszego listopada uczestniczymy w nabożeństwie za poległych, które odbyło się na cmentarzu.
Następnie odwiedzamy Mass Albanettę, pomnik „Skorpionów” oraz „Kresowiaków” na wzgórzu 575. Po południu ruszamy z naszym przyjacielem Giancarlem udajemy się do Rocchetta Nova, tam [img]zwiedzamy obiekt nazywany przez jego właściciela „ Muzeum Techniki” i faktycznie najważniejsze są tu cuda techniki militarnej - unikatowe egzemplarze broni z całego świata. Jako ozdobę kolekcji można by wymienić co najmniej kilkanaście pozycji, lecz mnie najbardziej utkwił w pamięci MP 40/II zasilany z dwóch magazynków.
Po zmroku ruszamy do Isernii, gdzie aktualnie Giancarlo prezentuje fragment swej kolekcji, a jedna z sal poświęcona jest Polskim Commandosom.
Nocą jedziemy na samo południe, po kilku godzinach jazdy docieramy do Casamassima. Jako że jest grubo po północy nie zamierzamy nikogo budzić i resztę nocy spędzamy na czuwaniu przy Polskim Cmentarzu. Rankiem odwiedzamy Żanetę, polkę która w tej miejscowości toczy swe życie przerywane od czasu do czasu wizytami rodaków, którzy szukają tutaj swych przodków. Dojeżdżamy na naszą kwaterę na najbliższe dni w Maserji, na obrzeżach misteczka. Na godzinę jedenastą w wyjściowych battle dresach meldujemy się na cmentarzu, gdzie mają się odbyć uroczystości. W tym czasie Żaneta z Krzyśkiem poprawiają jeszcze detale do wystawy. My tymczasem zapalamy zielone znicze spoczywającym tu Commandosom i bierzemy udział w uroczystej Mszy Świętej, jakże dostojniejszej niż ta z Monte Cassino. Ogromne wrażenie robi na nas postawa Włochów, którzy potrafili tutaj ściągnąć Kompanię Reprezentacyjna Wojska, a ponadto stawili się chyba wszyscy miejscowi notable, dzieci ze szkoły oraz polscy studenci. Dla nas wielkim zaszczytem była możliwość złożenia wiązanki w imieniu Polskiej Ambasady.
Po mszy udaliśmy się do pobliskiej agroturystyki „Tuento Castello”, gdzie wraz z innymi gośćmi jesteśmy podejmowani wspaniałym obiadem w południowowłoskim stylu. Wieczorem udajemy się do miejscowego Domu Kultury, w którym Żaneta wraz z Włoskimi przyjaciółmi Stefanią Castelano i Gianluca Vernole przygotowali wystawę o pobycie naszych rodaków w regionie Apulii.
W czwartek 3 listopada miało miejsce wydarzenie, o którym mowa na początku tego tekstu. Otóż tego dnia odbył się nasz żołnierski ślub, znaczy mój i Magdy. Decyzja o wyborze tego miejsca zapadła podczas wizyty w 2008 roku, kiedy to dowiedzieliśmy się o odbywających się w tym miejscu ślubach żołnierzy 2 Korpusu.
Tak więc spełniło się kolejne nasze marzenie, w takich samych mundurach, w tym samym miejscu powiedzieliśmy sakramentalne tak. Świadkami tej chwili byli Żaneta i Krzysiek oraz nasi rodzice i przyjaciele. Nabożeństwo odprawił ksiądz mjr Paweł Piątek, który aktualnie pełni posługę kapłańską w jakże nam bliskim Bolesławcu, a przysięgę od nas przyjmował ksiądz Andrzej Wiśniewski stacjonujący na tej ziemi.
Po nabożeństwie udaliśmy się do znanego nam lokalu „Tuento Castello”, w którym bawiliśmy się do późnych godzin. Piątek rano to nieuchronny czas powrotu na północ. Z samego rana żegnamy się z naszymi gospodarzami i przewodnikami po ziemi włoskiej. Następnie autostradą słońca ruszamy do Loreto. Po południu oddajemy pokłon na cmentarzu i tradycyjnie zapalamy zielone znicze. Udajemy się też do Bazyliki Loretańskiej. W sobotę wcześnie rano ruszamy do Imoli, gdzie zatrzymujemy się przy pomniku poświęconemu naszym żołnierzom, a następnie poprzez via Emilia udajemy się na największy z Polskich Cmentarzy Wojennych znajdujący się na przedmieściach Bolonii. To był już ostatni akcent naszego pobytu w Italii nadszedł czas powrotu do kraju, gdzie dotarliśmy szczęśliwie w niedzielę w godzinach rannych.
Tradycyjnie na zakończenie dziękuję wszystkim za pomoc w organizacji i realizacji wyprawy.